wtorek, 30 lipca 2013

Po raz enty

Po raz enty, oczywiście! I w nosie to mam! Pitolę! Zamość jest mój. Mogę być tam co roku. Można ziewać. Można "phikać". Dla mnie ma wszystko. Ma niepowtarzalną starówkę. Ma klimat. Ma otulinę z roztoczańskich krajobrazów. Mało?
Daruję sobie ofertę turystyczną i przegląd zabytków. Zaserwuję za to subiektywny przegląd zamojskich momentów. Jeśli  ktoś się skusi- służę podpowiedzią co, gdzie i jak.



niedziela, 28 lipca 2013

Letnicy

Letnicy wrócili. Po rozpakowaniu walizek, pięciu praniach, odebraniu 500 maili, zważeniu przybranych kilogramów i zgraniu z aparatu 1000 zdjęć o wszystkim opowiemy. W międzyczasie postaram się też nadrobić zaległości czytelnicze. Najbardziej opalony, jak zwykle, Lenon. Tatuś karmelowy, a Mama z opalenizną ala Lepper.
Siiijaaa!



środa, 17 lipca 2013

A propos

U Olgi trwa właśnie liskowy konkurs. My także bierzemy udział, choć spodeny od Zezuzulli mamy od niedawna. Mamy i gramy? Jasne! Bezimiennego liska i jego wyrodną matkę chcemy wybawić z kłopotów! Spodenami numer dwa, jednakowoż, nie pogardzimy. W końcu, Lena wygląda w nich rewelacyjnie.

Patrzcie tylko!

piątek, 12 lipca 2013

Zrywanie plastra...ciach!

Znacie ten strach przed zerwaniem plastra, co?
Ja bardzo dobrze. 
Zostałam wczoraj oddelegowana do usunięcia takiegoż plastra. Strach był! Oczyska miał wielkie. Chwilami mokre.  Jednak dało radę! 

Lenuśka przespała noc bez swojej ukochanej przytulanki. A dokładnie bez jej skrawków! Ukochany kot Leny przeszedł w swym krótkim życiu tyle, że nie miał już łap, ogona, a plecy stanowiły jedną wielką dziurę, z której sypało się wypełnienie (dziurę łatano z setkę razy! bezskutecznie!). Lena zdawała się nie dostrzegać tych wszystkich wad. Od kilku miesięcy Pan Kotek miał nawet następcę, ustawicznie odsuwanego na bok. Do wczoraj. 

Plaster oderwano! Miejsce po nim jeszcze trochę piecze, ale to nie potrwa długo.
ufff....

niedziela, 7 lipca 2013

Zazdrośni rodzice.

 
A tak! Dokładnie! Zazdrościmy. I to zupełnie bezwstydnie. Komu? A, Córze zazdrościmy. Werandy. Kwiatów na werandzie. Własnej chaty. Człowiek się w bloku kisi, a małolata śmiga! Śmiga jak szalona! 

Mama ma nadzieję. W końcu, chatę poczynił Tata. "Wprawił się chłopak, to może kiedyś trzaśnie taką w rozmiarze XXL" myśli chytrze. 

Za wystrój odpowiada Lena. Wiadomo, "luziowo". Dla równowagi, lokatorka (oczywiście, kiedy już ugotuje zupę z kamieni)  zmienia się często w "komboja". Potem otwiera zakład fryzjerski. Restaurację. Sklep spożywczy. A na koniec- staje się dentystką (nie pytajcie nawet, skąd takie preferencje).

Mimo tej ostatniej profesji, chatkę otacza pisk i śmiech "kolezianek". Ostatnio zaproszono nawet biedronkę.