piątek, 12 lipca 2013

Zrywanie plastra...ciach!

Znacie ten strach przed zerwaniem plastra, co?
Ja bardzo dobrze. 
Zostałam wczoraj oddelegowana do usunięcia takiegoż plastra. Strach był! Oczyska miał wielkie. Chwilami mokre.  Jednak dało radę! 

Lenuśka przespała noc bez swojej ukochanej przytulanki. A dokładnie bez jej skrawków! Ukochany kot Leny przeszedł w swym krótkim życiu tyle, że nie miał już łap, ogona, a plecy stanowiły jedną wielką dziurę, z której sypało się wypełnienie (dziurę łatano z setkę razy! bezskutecznie!). Lena zdawała się nie dostrzegać tych wszystkich wad. Od kilku miesięcy Pan Kotek miał nawet następcę, ustawicznie odsuwanego na bok. Do wczoraj. 

Plaster oderwano! Miejsce po nim jeszcze trochę piecze, ale to nie potrwa długo.
ufff....

2 komentarze:

  1. Dało się? Dało. Trzeba tylko odrobinę cierpliwości.
    Moja Mała nigdy nie przywiązywała się do rzeczy, za to Młody nie uśnie bez swojego kocyka, kilku przytulanek i plastikowego satelity - wszystko ułożone w konkretny sposób, nigdy inaczej. Na szczęście największym przyjacielem jest miś Józio z Ikei, podmieniany już dwukrotnie na nowszy model :)

    OdpowiedzUsuń