wtorek, 29 stycznia 2013

Nie całkiem żart... i nie całkiem śmieszny


Nie będę się Was nawet pytać, jakie są Wasze skojarzenia z hasłem "doktorant". To oczywiste. Bieda. Kiedy decydowałam się na rozpoczęcie studiów trzeciego stopnia, byłam tego w pełni świadoma. Wiedziałam, że to nie sposób na utrzymanie. Z resztą, wtedy pracowałam. Poza tym, innych powodów, by robić doktorat było mnóstwo. Wystarczyłoby ich na cały kolejny post. Przygotowałam się mentalnie na to, że ze strony uczelni w ciągu tych czterech lat nie dostanę wiele. Mam świetnego promotora. Jego wiedza, doświadczenie, wsparcie- jak dla mnie są nieocenione. Staram się więc nie angażować w walkę doktorantów  o lepszy byt. Nie toczę dyskusji na forach, nie wysyłam petycji i, uwierzcie, nie narzekam, że mi źle. Jednak przywileje i stypendia to jedno, a zapłata za wykonaną pracę to zupełnie co innego. Teraz jestem na czwartym roku studiów, a jednocześnie na urlopie wychowawczym. Prowadzę zajęcia ze studentami, by choć trochę wesprzeć domowy budżet. Skończył się kolejny semestr, a w mojej skrzynce pojawia się mail z sekretariatu rodzimego instytutu: 
 
"...Na koniec wiadomość dla osób, które podpisywały umowy za zajęcia prowadzone na studiach stacjonarnych za I semestr. Niestety w lutym nie zostaną wypłacone wynagrodzenia, ponieważ Pan Rektor nie zgodził się na stosowane przez nas stawki. Jeszcze Pan Dyrektor będzie walczył, ale uprzedzam, że niestety wypłaty za te zajęcia nie będzie i być może będzie trzeba je zmieniać"

Żart?

15 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. niezły psikus, nie? albo wcale nie zapłacą albo mniej niż obiecywali, a umowy podpisane okazują się mało ważne:)

      Usuń
    2. liczą na to, że nikt nie pójdzie do sądu pracy

      Usuń
    3. o tak! oraz na to, że znajdzie się tłum durniów, którzy, znając te realia, za darmo poprowadzą zajęcia w drugim semestrze...

      Usuń
    4. Tłum to może się nie znajdzie, ale tabun??? Bo jakoś mądrych tak niewielu zostało...

      Usuń
  2. O Boże! Ręce opadają... no pięknie. I co teraz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba trzeba trzymać kciuki za dobry humor Rektora ;) widać lekko chimeryczny chłopak z niego:)

      Usuń
  3. Kpina. Ja wiem, że w szeroko rozumianej kulturze nadeszły chude czasy, ale litości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już widzę te kolosalne oszczędności płynące akurat z doktoranckich umów, chyba na waciki dla Pani Rektorowej hehe

      Usuń
  4. żenujące, jestem nauczycielem i u nas bywa różnie. Część naszych zarobków zależy od Gminy i kiedyś w lokalnej gazecie był artykuł: Rada Gminy uchwaliła 100% podwyżki dla nauczycieli (za jakiś tam dodatek, chyba motywacyjny. Tylko zapomnieli dodać że przed podwyżką było 25zł, a po podwyżce 50 zł BRUTTO!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam temat... moja mama jest nauczycielką...wiele razy zdarzało mi odpierać ataki laików po tego typu newsach.

      Usuń
  5. :/ horror...
    PS zmiany! od dawna? przegapiłam? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. liczę, że to tylko straszak może...
      ps zmiany to efekt moich przepraw ze znikaniem bloga, a raczej poszukiwań jego przyczyny:) kiedyś się zbiorę i zrobię remont generalny... u Ciebie jest teraz pięknie!

      Usuń