"- Dokąd jedziesz, kochanie?
- Lena jedzie na piking!- wykrzykuje radośnie niespełna dwuletnia dama w stroju do judo - Misiek (czytaj. tata) ma dziuuudo, niunia ma dziudoo. Dziuudooo!
- Co Lenusia będzie robić na pikniku?
- Skakać! Na trampolinie! Z Mamą Marlą!"
(Kraków, niedziela. 27.05).
Weekend upłynął pod znakiem pikników. W sobotę, na piknik rodzinny pracowników jednej z krakowskich firm zaprosił nas Wujek Leny. Główną atrakcją okazała się wspomniana wyżej trampolina oraz ogromne połacie trawy do tarzania się - wysiane na boisku treningowym jednej z krakowskich drużyn piłkarskich (której de facto nie kibicujemy), na którym ów piknik się odbywał. Rodzicom (a w naszym składzie Mnie, sasasa! Wszak to Dzień Matki, nie?!) wystarczył zimny, bursztynowy napój dostępny w gratisie. Żyć, nie umierać!
Na niedzielny piknik zaprosił nas sam Tata. Jego sekcja judo brała udział w pikniku rodzinnym pod Wawelem. Lenon miał pełnić kluczową rolę- maskotki Namiotu Judo. Z tej okazji Mamuśka zwarła szyki i uszyła Maskotce profesjonalną judogę. Uwierzcie, wynik zmagań z nitką i igłą poraził nawet mnie. Tata, zwany przez Lenę pieszczotliwie Miśkiem, wytrwale uczył dzieciaki wiązać pas. Mama równie wytrwale uwieczniała wszystkie wydarzenia na zdjęciach. A co robiła sama Maskotka? Pobiła rekord w ilości zdobytych w piknikowych namiotach balonów, zjadła pierwszego w życiu lizaka i bawiła przechodniów osobliwym tańcem wspieranym radosnymi okrzykami. Po szaleństwach nad Wisłą- na tatami (macie do judo) i (oczywiście!) na trawie wróciliśmy do domu wyjątkowo zmęczeni. Mimo tego, jesteśmy pewni- chcemy więcej!
Ale czad!
OdpowiedzUsuńA ty masz jeszcze spodnie w moim wymarzonym kolorze. Wciąż się złoszczę, że się po nie spóźniłam ;)
Mam nadzieję, że dostaniesz pismo bez problemów. Wiem, że gdzieniegdzie rozpakowywali dopiero po 16 i ciągle się dobijam do dystrybucji po pełną listę salonów, ale się zasłaniają tajemnicą handlową. Przed wydawcą! Powariowali!
Pięknie! I Mamucha piękna! Marla, a powiedz mi, od kiedy dzieciok może chodzić na judo? :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńtrenerka mojego Męża przyjmuje na zajęcia dzieciaki od 6 roku życia. Podobno są kursy już dla 4 latków, ale jej zdaniem to bezsens.
dzięki, bo zaczynam si zastanawiać nad jakąś dodatkową aktywnością dla wy na później. ja trenowałam siatkówkę od 4 klasy podstawówki, ale patrząc na moje kiepawe kolana i bark to wolałabym, żeby to nie była siatkówa :D
OdpowiedzUsuńhm...u nas zapis na treningi judo jest już chyba przesądzony:P kontuzji nie da się uniknąć w żadnym sporcie, ale w tym przypadku podobają mi się idee przyświecające treningom, które da się uogólnić na resztę życia:)(np. takie: http://www.kodokan.pl/node/75 . Ja chodzę na jogę, ale nie wyskakuję na razie z pomysłem wciągnięcia Małej w tę aktywność hehehhehe ;)
Usuń