niedziela, 29 września 2013

A wiecie?



Po primo. Jesteśmy mistrzami w strącaniu kasztanów. Miszczuniami. Następnym razem bierzemy profesjonalny sprzęt w postaci koszyka, żeby łupy udźwignąć, bo pustych kieszeni brakowało, a mamina przepastna torebka pękała w szwach.
 Secundo. Lenon zapomniał jak się chodzi. Chodzenie jest nudne. Przeraźliwie. Bieg to jest to. Bieg z rozwianym włosem. Z falującą kiecą. (Że też jej na Maraton Warszawski nie posłaliśmy! Chociaż...nic straconego, przed nami jeszcze Bieg Trzech Kopców)


Tertio. Słoneczne promienie przenikające przez kolorowe korony drzew mają moc.
 

8 komentarzy:

  1. Bo z rozwianym wlosem najprzyjemniej:) A my jeszcze na łupach kasztanowych nie byliśmy więc zazdrościmy tych pękających w szwach kieszeni:) Pozdrawiam jesiennie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. musicie się spieszyć! takich łowców jak my jest wielu, a towar deficytowy:) pozdrawiamy!

      Usuń
    2. No i wykrakałaś chyba bo ostatnio na spacerze to nawet jakieś babcie nas ubiegły i krasnal musiał pocieszyć się tylko kilkoma zdobyczami:P

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. I u nas wczoraj łowy były :) Mnóstwo kasztanów i żołędzi zdobytych i już zamienionych w koniki, pieski, jeże oraz rzecz jasna kasztanowe ludziki w kapeluszach :)
    Przytulnie tu u Ciebie. Pozaglądam. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas produkcja jeszcze nie ruszyła:) pozdrawiam, rozgość się:)

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. widziałam Wasz niezbędnik:) czuję się przekonana:) wycofuję się z kosza;)

      Usuń