Zwodnicze słońce za oknem nieźle nas dziś zrobiło w balona. Poranny rytuał spacerowo-zakupowy został zaburzony koniecznością rychłego powrotu do domu po kurtki. Dziecko się, co prawda, nieco opierało- mrucząc coś, że mu ciepło, ale nie dałam za wygraną - targana co chwilę przez iście arktyczny powiew wiatru.
Po uzbrojeniu się w dodatkową warstwę odzienia ruszyłyśmy ochoczo na plac zabaw. Po kilku minutach marszu temperatura moich kończyn znacząco odbiegała od optymalnej. Skulona i coraz bardziej naburmuszona parłam przed siebie, spoglądając jednocześnie z ogromnym zdziwieniem na moje roześmiane i rumiane Lenusiątko biegające obok. Jak ona to robi? Hę? Urodziłam ją z powłoczką windproof czy co? A może to ze mnie taki cienias i zmarzluch się zrobił...
aj low jej spodnie! (ruszaj się tyle, ile ona i będzie Ci ciepło :])
OdpowiedzUsuńLena się ze mną kłóci i obstawia, że na gatkach są myszki, nie żadne jelonki! uparciuch:)
Usuńp.s. często za nią gonię, kiedy znienacka robi "wtyłzwrot" i wtedy to mi się robi wręcz gorąco! ;)