Bzik do kolekcji.

 Zapytacie: ile można mieć tych bzików? Sama się dziwię. Nie będę się jednak pogrążać i do wszystkich się nie przyznam, guzik! Na tym oto poprzestanę, no... chyba, że mi się jeszcze coś, kiedyś, gdzieś przypadkiem wyrwie...

 Zaobserwowałam u siebie nagły wzrost bzika na punkcie książeczek. Podejrzewam w tym udział pewnej blogowej mamy Olgi - tej co takie cuda nam tu wciąż pokazuje i jeszcze o nich tak zachęcająco pisze, no! Książeczki zawsze lubiłam, ale, od kiedy Lena poświęca więcej czasu zawartym w nich historiom i ilustracjom niż ślinieniu stron, to się niepokojąco pogłębia... Dlaczego niepokojąco? Otóż dlatego, że to nie osamotniony bzik. Boję się, że Mój Kochany Cierpliwy Mąż mnie w końcu z tą kolekcją bzików pośle gdzie pieprz rośnie...Póki co, mój rozpędzający się bzik spotkał się w połowie drogi z bzikiem Leny na punkcie naklejek i powstał taki oto fajny miszmasz:

 Zakupiona dziś w empiku teczka, w zamyśle wydawcy, powstała dla dzieci 3-4 letnich (są też oczywiście egzemplarze dla starszych przedszkolaków), jednak, rzecz jasna, nas to wcale nie zniechęciło. Lenon jeszcze przed wyjściem ze sklepu przystąpił do działania (niech będzie... oczekując na gmerającą na półkach mamę...). Znajdujące się wewnątrz naklejki (!!!), łamigłówki i piękne obrazki umiliły jej także autobusową podróż do domu. I wciąż jest sporo do zrobienia. Fajna forma. Fajne zadania. Polecam, po prostu.