piątek, 19 października 2012

Up town girl

Fascynacja Leny osiedlowym bankomatem urosła do całkiem sporych rozmiarów. Wczoraj nawet rozliczni klienci pobliskiego sklepu mogli przysłuchiwać się (trzeba przyznać-nieźle rozbawieni!) takiej oto dyskusji:

- Mamusiu, ja wypłacę pieniążki, a ty na mnie poczekasz, zgoda?- rzecze Lena.
- Lenusiu, mama wypłaci pieniądze. Dzieci nie mogą wypłacać z prawdziwego bankomatu, bankomat to nie zabawka. Możesz spróbować w domu, tak na niby.
- Nie tłumacz mi, mamusiu, nie tłumacz mi tak!- odpowiada córa, nie kryjąc zawodu.

 
 Po powrocie do domu powstała "ściana" na  ścianie lodówki. Ależ mieliśmy (tak, wszyscy) ubaw! Na prośbę taty: "Lenusiu, wypłać mi proszę 50 zł z bankomatu i przynieś", Lena wyjaśniła: "O jeeeeeny Tatusiu, tam się wypłaca tak na niiiiiby!". Tatuś zbladł i oniemiał. W sumie, nie dziwię mu się.




 Z rozpędu, zmalowałam jeszcze skrzynkę z pomysłu Olgi . Ślemy listy jak najęte. To znaczy....ja mniej- bo rzadko dostaję pozwolenie od domorosłego listonosza.




7 komentarzy:

  1. Och, gdyby mieć taki bankomat bez dna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj rozmarzyłam się...i zaczęłam planować co bym sobie wtedy kupiła...:)

      Usuń
  2. Cudowny pomysl z tym bankomatem! I ta skrzynka, odkad Olga pokazala, to tez chodzi mi po glowie ;) Proste zabawy sa najfajniejsze... Ale ja jeszcze musze zauważyc ze Lenka ma sliczna fryzurke, slodziak!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. potrzeba matką wynalazku:)o tak, mi też skrzynka po głowie wcześniej chodziła...

      p.s. fryzurka dziełem jest mym, ha! :)

      Usuń
  3. ja nie mogę:D Ty to masz głowę nie od parady!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. :) wypłaciłaby dla mnie trochę kasy :)

    OdpowiedzUsuń