- Mamusiu, ja wypłacę pieniążki, a ty na mnie poczekasz, zgoda?- rzecze Lena.
- Lenusiu, mama wypłaci pieniądze. Dzieci nie mogą wypłacać z prawdziwego bankomatu, bankomat to nie zabawka. Możesz spróbować w domu, tak na niby.
- Nie tłumacz mi, mamusiu, nie tłumacz mi tak!- odpowiada córa, nie kryjąc zawodu.
Po powrocie do domu powstała "ściana" na ścianie lodówki. Ależ mieliśmy (tak, wszyscy) ubaw! Na prośbę taty: "Lenusiu, wypłać mi proszę 50 zł z bankomatu i przynieś", Lena wyjaśniła: "O jeeeeeny Tatusiu, tam się wypłaca tak na niiiiiby!". Tatuś zbladł i oniemiał. W sumie, nie dziwię mu się.
Z rozpędu, zmalowałam jeszcze skrzynkę z pomysłu Olgi . Ślemy listy jak najęte. To znaczy....ja mniej- bo rzadko dostaję pozwolenie od domorosłego listonosza.
Och, gdyby mieć taki bankomat bez dna...
OdpowiedzUsuńoj rozmarzyłam się...i zaczęłam planować co bym sobie wtedy kupiła...:)
UsuńCudowny pomysl z tym bankomatem! I ta skrzynka, odkad Olga pokazala, to tez chodzi mi po glowie ;) Proste zabawy sa najfajniejsze... Ale ja jeszcze musze zauważyc ze Lenka ma sliczna fryzurke, slodziak!
OdpowiedzUsuńpotrzeba matką wynalazku:)o tak, mi też skrzynka po głowie wcześniej chodziła...
Usuńp.s. fryzurka dziełem jest mym, ha! :)
ja nie mogę:D Ty to masz głowę nie od parady!!!
OdpowiedzUsuńhehe dzięki:) Lenon motorem mym:)
Usuń:) wypłaciłaby dla mnie trochę kasy :)
OdpowiedzUsuń